czwartek, 18 sierpnia 2016

Pin up ... jak powstało coś z niczego

Od czego się zaczęło?


Ano od tego, że będąc w ciąży i przeglądając różne blogi, fora, instagramowe profile bardzo podobały mi się stylizacje małych dziewczynek z opaskami pin up.
Sama lubię nosić opaski i chciałam aby moja córka takie miała dlatego zaczęłam zamawiać.
Z czasem uzbierała się ładna kolekcja jednak koszt takiej opaski trochę hamował mnie w zamawianiu kolejnych.
Przedział cenowy od 25-40zł to trochę sporo dlatego zaczęłam kombinować i zamówiłam pierwsze materiały.
We wszystkim oczywiście pomogła mi mama, ba to spod jej rąk wyszły pierwsze dzieła!
W ten sposób miałam za mniejsze pieniążki coś co naprawdę mi się podobało a i satysfakcja niezła z takiego rękodzieła :)
Pszczele opaski oraz te, kilka sztuk które udało się jeszcze uszyć z materiałów przywiozłam do de wystawiłam na sprzedaż.
 Ku mojemu zdziwieniu rozeszły się jak przysłowiowe świeże bułeczki dlatego pociągnęłam temat dalej.
Dziś jest to dla mnie niezła frajda i kombinuje już zestawy na jesień tj. czapki, kominy i apaszki.
Jest trochę więcej pracy niż przy opasce ale na urlopie uśmiechnę się znów do mamy i myślę, że wyjdzie z tego coś fajnego. Ba myślę o długofalowej współpracy z moją zdolną mamą ;)

Od wczoraj mam prototypowe zestawy dla mamy i córki :)
Koleżanka zapytała o taki zestaw z myślą o sesji zdjęciowej no i dzięki temu powstało kolejnych kilka sztuk w ofercie :)

Dla mnie jest to niezła frajda, tym bardziej kiedy dziewczyny mi piszą, że są świetne, pytają o kolejne wzory i podsyła zdjęcia małych księżniczek w opaskach :)
Daje mi to wszystko niezłą satysfakcję dlatego ostatnio niemalże każdy dzień zaczynam od przeglądu ofert nowych materiałów i wzorów.

Będąc w domu z dzieckiem mam alternatywę od garnków, sprzątania i pieluch a, że daje mi to satysfakcję to myślę, że będę się w tym temacie rozwijała ;)
Ja tu pisze post a pszczoła się obudziła dlatego zostawiam kilka fotek i uciekam ;)

Jesteśmy też na instagramie :
https://www.instagram.com/mama_i_maja/

i  na facebooku:
https://www.facebook.com/Hand-made-opaski-166206470453933/?fref=ts
























Pin up ... jak powstało coś z niczego

Od czego się zaczęło?


Ano od tego, że będąc w ciąży i przeglądając różne blogi, fora, instagramowe profile bardzo podobały mi się stylizacje małych dziewczynek z opaskami pin up.
Sama lubię nosić opaski i chciałam aby moja córka takie miała dlatego zaczęłam zamawiać.
Z czasem uzbierała się ładna kolekcja jednak koszt takiej opaski trochę hamował mnie w zamawianiu kolejnych.
Przedział cenowy od 25-40zł to trochę sporo dlatego zaczęłam kombinować i zamówiłam pierwsze materiały.
We wszystkim oczywiście pomogła mi mama, ba to spod jej rąk wyszły pierwsze dzieła!
W ten sposób miałam za mniejsze pieniążki coś co naprawdę mi się podobało a i satysfakcja niezła z takiego rękodzieła :)
Pszczele opaski oraz te, kilka sztuk które udało się jeszcze uszyć z materiałów przywiozłam do de wystawiłam na sprzedaż.
 Ku mojemu zdziwieniu rozeszły się jak przysłowiowe świeże bułeczki dlatego pociągnęłam temat dalej.
Dziś jest to dla mnie niezła frajda i kombinuje już zestawy na jesień tj. czapki, kominy i apaszki.
Jest trochę więcej pracy niż przy opasce ale na urlopie uśmiechnę się znów do mamy i myślę, że wyjdzie z tego coś fajnego. Ba myślę o długofalowej współpracy z moją zdolną mamą ;)

Od wczoraj mam prototypowe zestawy dla mamy i córki :)
Koleżanka zapytała o taki zestaw z myślą o sesji zdjęciowej no i dzięki temu powstało kolejnych kilka sztuk w ofercie :)

Dla mnie jest to niezła frajda, tym bardziej kiedy dziewczyny mi piszą, że są świetne, pytają o kolejne wzory i podsyła zdjęcia małych księżniczek w opaskach :)
Daje mi to wszystko niezłą satysfakcję dlatego ostatnio niemalże każdy dzień zaczynam od przeglądu ofert nowych materiałów i wzorów.

Będąc w domu z dzieckiem mam alternatywę od garnków, sprzątania i pieluch a, że daje mi to satysfakcję to myślę, że będę się w tym temacie rozwijała ;)
Ja tu pisze post a pszczoła się obudziła dlatego zostawiam kilka fotek i uciekam ;)

Jesteśmy też na instagramie :
https://www.instagram.com/mama_i_maja/

























poniedziałek, 25 lipca 2016

Greentom same fakty...






Na instagramie dostałam sporo pytań na temat wózka greentom dlatego przygotowałam ten post.
  Wózek kupiłam sama więc moja opinia będzie jak najbardziej wiarygodna i rzetelna.
Dlaczego go kupiłam? Oto kilka powodów:




  1. Przede wszystkim waga ok 8kg (niektóre źródła podają 7,8kg)  dlatego łatwiej mi go wnosić po schodach nawet z "zawartością" czyt. dzieckiem ;)
  2. Składa się jednym ruchem co też ułatwia zadanie zważywszy, że matka-Polka zazwyczaj wraca ze spaceru z zakupami. 
  3. Pszczoła (Maja) ma w nim naprawdę dużo miejsca, jest kubełkowy i przez to wygodny. Na pewno wystarczy jeszcze na długie kilometry nawet jak Maja urośnie.
  4. Jest eko! śmiejemy się z mężem, że jest to wózek z butelek a poważnie w całości wyprodukowany jest z materiałów poddanych recyklingowi wiec żyjemy w zgodzie ze środowiskiem.
  5. Design co dla kobiet myślę, też ma znaczenie bo przecież moda króluje również w odniesieniu do czterech kółek.
  6. Bogata gama kolorów od nasyconych, wyrazistych po piękne pastele.
  7. Jest bardzo zwrotny i prowadzi się jak po masełku ;)
Wózek zamówiłam przez internet na podstawie opinii znalezionych na instagramie, forach więc można powiedzieć, że trochę "w ciemno".
Obecnie jest spory problem z dostępnością ale nam się udało i po kilku dniach kurier nam go dostarczył. Ku mojemu zdziwieniu był już złożony co zważywszy na fakt,że w Polsce byłam bez męża bardzo mi odpowiadało. Wózek przetestowałam na wiejskich ścieżkach, nierównych chodnikach, dziurawym asfalcie w galerii. 
Jak go oceniam? w Skali na 6 to 5 małym z minusem ;) 
Jest cichutki, zwrotny ale na dziurach i wybojach trzeba go mocniej trzymać co w dłuższej trasie może być mało komfortowe. Kolejnym minusem jest mała kieszeń więc jeśli ktoś planuje większe zakupy odradzam. Ciężko jest dostać parasolkę, którą można by było dopiąć do dość grubej i niestandardowej ramy. Ale pomijając te drobne mankamenty to innymi zaletami naprawdę nadrabia stracone punkty. Zależało mi na tym aby po złożeniu zajmował możliwie mało miejsca i tak rzeczywiście jest. Krótko podsumowując jestem bardzo zadowolona i na pytanie czy kupiłabym go ponownie odpowiem "tak" :)   

Poniżej kilka urlopowych fotek ponieważ wózek dotarł dwa dni przed wyjazdem na urlop więc przetestowałam go w nadbałtyckich warunkach ;) Pszczoła jak widać zadowolona a to chyba najlepsza rekomendacja :)









piątek, 29 kwietnia 2016

Pierwszy taki weekend.

W poprzedni  weekend moja córka skończyła pół roku!

Pierwsze najpiękniejsze a zarazem najbardziej trudne pół roku... Ten czas wymagał ode mnie przede wszystkim pokory, cierpliwości, poświęcenia ale w zamian otrzymuję każdego dnia taką dawkę pozytywnej energii i miłości, że nic nie jest mi więcej do szczęścia potrzebne.

Początek kwietnia przywitał nas piękną, słoneczną pogodą dlatego spędziliśmy ten czas w plenerze.
Maja jako "wygodna dama" nadal spaceruje w gondoli ale podejrzewam, że dni wózka głębokiego są już policzone ;)
Niedziela zatem spędzona w parku a następnie nad rzeką. Temperatura podskoczyła więc mamuśka na chwile się roznegliżowała nawet :)
Już doczekać się nie mogę cieplejszych dni na stałe, kiedy nie będę musiała ubierać mojego dziecka w grube warstwy kurtek, swetrów etc. Na ten wypad wystarczyła bluza z "misia".

Matka jak zwykle na luzaka ;)
Jesteśmy też na instagramie :)


https://www.instagram.com/mama_i_maja/


środa, 20 stycznia 2016

2016 czyli co przyniesie Nowy Rok :)

Trochę nas nie było ale ... już nadrabiamy :)
Święta w Polsce upłynęły zaskakująco szybko ale przynajmniej nadrobiliśmy zaległości towarzyskie.
Część rodziny widziała Maję po raz pierwszy, odwiedziliśmy rodzinę i spędziliśmy duuużo czasu razem. Naładowaliśmy akumulatory aby aktywnie wejść w Nowy Rok :)

Jakie plany i postanowienia? A no jest kilka... :)
Na pewno Maja to numer 1 więc chciałabym na 100% poświęcić się mojej córce. Nie przegapić tego roku urlopu macierzyńskiego bo wiem, że zleci bardzo szybko.
Siebie postawić na drugim miejscu a więc zadbać o zdrowie i kondycję więc założenie jest takie żeby za przeproszeniem "ruszyć tyłek" :) Chciałabym wrócić do wagi sprzed ciąży ale przede wszystkim troszkę popracować nad kondycją bo ostatnio kuleje :)
Troszkę nadrobić literaturę... tu mam do siebie żal bo kiedyś niemal każdą wolną chwilę spędzałam czytając a ostatni czas aż wstyd się przyznać ....
Niemiecki, niemiecki i jeszcze raz niemiecki ... czyli nauki ciąg dalszy bo muszę, bo chcę.
Chcę znać bardzo dobrze ten język dla siebie ale przede wszystkim dla mojej córki.
Bo wiem, że to podstawa aby mieć dobrą pracę a nigdy nie wiadomo co przyniesie przyszłość.



No i mam zamiar tu się rozkręcić i nadrobić zaległości :)
Póki co na fotkach Maja, w chwili skończenia trzeciego miesiąca... :) 
buziaki





czwartek, 10 grudnia 2015

............. miś szumiś czyli o co tyle "szumu" ..................

Whisbear 



O szumiącym misiu dowiedziałam się przypadkiem gdzieś w sieci. 
Jakoś szczególnie nie zainteresowałam się tematem. 

Ale bliżej porodu poczytałam, poszukałam i stwierdziłam, że warto mieć takiego pomocnika w "razie wu".
Rekomendacje same pozytywne, opinie na forach super, na instagramie szumisiowa moda więc kupiłam. 

Pierwsze tygodnie zapisały się pod znakiem kolek i na to nie było innej rady jak nosić na rękach, tulić to moje płaczące dziecko.
Suszarka, termofor, ciepłe okłady, spanie w łóżku rodziców a nawet słynny szumiś dawały krótkotrwałe efekty. 
Miś okazał się nieoceniony za to w dzień. Maja szybko się przy nim uspokajała i miałam wrażenie, że spała dłużej a przez to była bardziej wypoczęta i mniej płaczliwa. 
Czy jestem zadowolona? Jestem. Czy kupiłabym go ponownie? Tak. 
I nie chodzi tu o "szumną modę". Po prostu przy maluszku każda pomoc jest nieoceniona :)
Za chwilę Maja kończy 10 tygodni i na szczęście kolki minęły. Miś stoi na straży w Majowym łóżeczku i już bardziej jest przyjacielem jak pomocnikiem. Spełnił swoją rolę i chyba pora aby posłużył innemu maluszkowi ;)